Elementy i fragmenty

…coś więcej niż tylko część całości.

Wielkość a próżność

– Więc naprawdę tak trudno wybrać?
– Gdyby nie to, sprawy byłyby o wiele prostsze.
– W takim razie – stwierdziła – spójrz na to z drugiej strony.
– Co masz na myśli?
– Nie pytaj, którego z nich wolisz, ale który może więcej dla ciebie zrobić.
Łyknąłem znakomitej zielonej herbaty. Sztorm przesunął się bliżej brzegu. Coś pluskało w wodach zatoczki.
– No dobrze – rzuciłem. – Pytam.
Pochyliła się i uśmiechnęła, a oczy jej pociemniały. Zawsze perfekcyjnie panowała nad swoją twarzą i figurą, zmieniając je tak, by odpowiadały jej nastrojom. Jest wyraźnie tą samą osobą, jednak czasem wygląda na młodą dziewczynę, kiedy indziej na dojrzałą, piękną kobietę. Zwykle jest czymś pomiędzy. Teraz jednak w jej rysach pojawiła się jakby ponadczasowość – nie tyle wiek, ile esencja Czasu – i nagle uświadomiłem sobie, że nie wiem, ile właściwie ma lat. Patrzyłem, jak po jej twarzy przesunęła się jakby zasłona starożytnej potęgi.
– Logrus – powiedziała – poprowadzi cię do wielkości.
Patrzyłem nieruchomo.
– Jakiej wielkości? – spytałem.
– A jakiej pragniesz?
– Nie pamiętam, żebym kiedyś pragnął wielkości samej w sobie. To tak, jakbym chciał być inżynierem zamiast coś zaprojektować. Albo być pisarzem zamiast pisać. Byłbym wtedy produktem ubocznym, nie rzeczą samą w sobie. To tylko zaspokaja próżność.

Roger Zelazny, Książę Chaosu (cykl Amber)

16 stycznia, 2011 Posted by | Zelazny | , , | Dodaj komentarz

Zboczenia są różne

Jurt wzniósł obie ręce nad głowę i zacisnął pięści. Złożył je na chwilę, a kiedy rozsunął, prawa dłoń wyciągnęła z lewej miecz.
– Powinieneś iść z tym do cyrku – ocenił Luke. – Natychmiast.
– Wyciągaj! – rozkazał Jurt.
– Nie podoba mi się pomysł walki w kościele. Może wyjdziemy na zewnątrz?
– Bardzo śmieszne. Wiem, że masz tam armię. Nic z tego. A zachlapanie krwią kaplicy Jednorożca sprawi mi nawet pewną przyjemność.
– Spróbuj porozmawiać z Daltem – zaproponował Luke. – Jego też podniecają dziwne rzeczy. Może sprowadzę ci konia… czy lepiej kurczaka? Albo białe myszki i folię aluminiową?

Roger Zelazny, Rycerz cieni (cykl Amber)

16 stycznia, 2011 Posted by | Zelazny | , , | 1 komentarz

Bogowie walczą epicko

…stojąc, obserwuje To, Co Krzyczy Nocą.

Krzyku jednak nie słychać.

Oswobodzone z więzów, pochyla się ku niemu jak słup dymu, jak wiecheć brody bez podbródka…

Unosząc miecz, przeszywa je wpół ognistym ściegiem.

Ono wciąż jednak się zbliża.

Ogień mieni się wszystkimi barwami tęczy i gaśnie.

Stwór drży. On tylko mocniej ściska miecz.

Stwór okręca się dookoła niego i nagle się cofa.

A on tam, nad chmurami, ponad wszystkim i spuszcza nań błyskawice.

Słychać jakiś wibrujący dźwięk.

To Miecz Ognisty jaśnieje i drga w jego dłoni jękliwym tonem.

To, Co Nie Ma Imienia wali się w tył. Set pędzi przez niebo i atakuje.

Potwór spada, ucieka i bieży ku powierzchni ziemi.

Ścigając go, Set stąpa po wierzchołku góry. Gdzieś tam, za księżycem, czekają Książę i Generał.

Set śmieje się i żar eksplodującego słońca ogarnia sylwetkę wroga.

Wtem stwór zawraca i uderza, a Set umyka przez kontynent, znacząc swój odwrót grzybami kłębiącego się dymu.

Burze tarmoszą ich kędzierzawe czupryny. Po niebie toczy się piorun kulisty. Wieczny półmrok nagle jaśnieje, gdyż na prześladowcę Seta spada jęzor ognia.

Ale potwór atakuje i góry się walą tam, gdzie kroczy. Daleko, w dole drży ziemia. To buty Seta odciskają na niej grzmiące ślady, gdy ten uchodzi, a później znowu zawraca.

Chmury gęstnieją i rozpętują się gwałtowne ulewy. Niżej wirują leje zakończone ognistymi koronami.

Potwór nadciąga i razi, pozostawiając za sobą to żar, to popiół.

Miecz dźwięczy jak dzwon i morza występują z brzegów.

Potwora atakują teraz wszystkie żywioły, a on mimo to wciąż się zbliża.

Set rzuca przekleństwo i skały ścierają się na pył. Wicher zrywa namiot nieba, przełamuje go wpół, zawija do góry i tam łączy razem.

To, Co Nie Ma Imienia wydaje jeszcze jeden krzyk. Set, lewą nogą w morzu, uśmiecha się pod zbroją rękawicy i zsyła nowe wiry i wstrząsy.

A stwór jest już blisko. Robi się coraz chłodniej.

Spod ręki Seta wyrasta tajfun. Błyskawice strzelają bez ustanku i ziemia się rozstępuje, zapada.

Nagle uderzają jednocześnie i w dole ginie kontynent.

Oceany zaczynają wrzeć i niebo zaciąga zorzą polarną, grającą wszystkimi kolorami.

Wtem trzy białoświetliste igły przeszywają upiora, tak że cofa się w kierunku równika.

Set za nim. Za Setem chaos.

Nad równikiem podnosi się grzmot, świst, trzask i gwizd miecza tnącego nieboskłon.

W powietrzu snuje się dym koloru trawy, a w tle Czas, ów lokaj przeznaczenia, odmalowuje ozdobne kurtyny.

Krzyk i znów jakby dzwony – to pękają okowy morza i woda podnosi się, kołysze niczym filary Pompei dnia pamiętnego, dnia, kiedy legły w gruzach, kiedy zalała je lawa. I ten skwar unoszący się z gotującego się morza, ten ukrop, to gęste powietrze, którym nie sposób oddychać. Set wyprzedza czas i rozpłaszcza przeciwnika na pogorzelisku nieba, lecz on nadal krzyczy, odpiera ciosy, robi uniki. Zbroja Seta jest wciąż nienaruszona. Zwyczajna to zbroja, ale potwór nie musnął jej jeszcze. A teraz Set strzela koralami ognia, które buchają jak fajerwerki w noc Guy’a Fawkesa. To, Co Nie Ma Imienia rozrywa się w dziewiętnastu ranach i zapada w sobie. Wtedy rozbrzmiewa potężny ryk i znowu smagają błyskawice. To, Co Krzyczy Nocą zmienia się nagle w kulę bilardową, w bilę przegraną i rozdziera powietrze straszliwym wrzaskiem. Set zatyka czym prędzej uszy, ale nadal kąpie wroga w blasku Ognistego Miecza, aż wreszcie sam miecz wydaje z siebie krzyk przeraźliwy i topi ofiarę w różowym płomieniu.

To, Co Nie Ma Imienia rośnie teraz na kilometry w górę i przekształca się w starucha z długą brodą.

Unosi jedną rękę i Seta zalewa jasność.

Lecz Set zasłania się mieczem i mrok tę jasność pozera. Wtedy uderza zielonym trójzębem i godzi starucha w pierś.

To, Co Krzyczy Nocą spada, zmienia się w sfinksa i maltretuje swą twarz ultradźwiękami.

Potem się kurczy, jest teraz satyrem, a Set kastruje go srebrnymi cęgami.

Raniony, wycofuje się na pięć kilometrów w górę niczym kobra czarnego dymu.

Set już wie, że nadchodzi kres. Podnosi Ognisty Miecz i bierze zamach.

Roger Zelazny,  Stwory światła i ciemności

Recenzja książki oraz wpis „Modlitwa atesty” o jednej z postaci.

1 marca, 2010 Posted by | Zelazny | , , | Dodaj komentarz